Recenzja filmu

Time (2006)
Ki-duk Kim
Jung-woo Ha
Ji-yeon Park

Twarzą w twarz z czasem

Seh-hee jest chora z zazdrości. Za każdym razem, gdy jej chłopak Ji-woo rzuca innej dziewczynie choćby przelotne spojrzenie, czuje, że mogłaby wydłubać mu oczy. Kobieta ma nieodparte wrażenie, iż
Seh-hee jest chora z zazdrości. Za każdym razem, gdy jej chłopak Ji-woo rzuca innej dziewczynie choćby przelotne spojrzenie, czuje, że mogłaby wydłubać mu oczy. Kobieta ma nieodparte wrażenie, iż nieubłagany upływ chwil czyni ją coraz mniej atrakcyjną dla partnera. W końcu Ji-woo zna już tak dobrze całe jej ciało... Pewnego dnia Seh-hee niespodziewanie znika. Bohaterowie Ki-duk Kima zawsze czują więcej i mocniej niż otaczający ich ludzie. Dają się pożerać swoim obsesjom, bywają porywczy i na ogół żyją gdzieś na marginesie głównego nurtu rzeczywistości. Nie inaczej jest w "Time". To film przewrotny, bowiem relacje między dwojgiem bohaterów kilkakrotnie ulegają w nim niemal całkowitemu odwróceniu. Koło czasu obraca się, wraz z nim zaś obiekt zazdrości staje się zazdrośnikiem - i vice versa. Koreański reżyser zastanawia się, czy uczucie między dwojgiem ludzi może przetrwać całkowitą zmianę powierzchowności. Co decyduje o tym, że dwie osoby nie mogą bez siebie żyć? Bohaterowie "Czasu" są właściwie ludźmi bez właściwości - nie mają poglądów politycznych, niewiele wiemy o ich przeszłości. Nie określa ich praca, pozycja społeczna, ani jakieś szczególnie wyraziste cechy charakteru. Co zatem sprawia, że tak gwałtownie i niezmiennie do siebie lgną? Kolor oczu? Tembr głosu? Kształt linii papilarnych? Te jednak również można zmienić... W jednym z najbardziej znanych filmów reżysera, "Wiosna, lato, jesień, zima... i wiosna", pory roku następowały kolejno po sobie zgodnie z odwiecznym porządkiem świata. Dla młodego mnicha nic jednak nie było takie samo, cykl odradzającej się wciąż na nowo przyrody był tłem dla jego życiowej lekcji. Jezioro, na którym położona była niewielka świątynia, oraz okalające ją góry i drzewa, były pod koniec tak samo niewzruszone jak na początku, natomiast człowiek był już zupełnie kimś innym. W opowieści o Seh-hee i Ji-woo powraca wizja cyklicznego czasu, inny jest jednak stosunek, jaki mają doń bohaterowie. Zamiast akceptacji i pogodzenia się z nieuchronnością upływu chwil - lęk, strach, zagubienie. Bohaterowie usiłują oddalić wszelkimi możliwymi sposobami to co nieuniknione, los jednak okazuje się wyjątkowo złośliwy. Ki-duk Kim z jednej strony poddaje swoje postacie bezwzględnej próbie, z drugiej patrzy na ich rozpaczliwe wysiłki z wyraźnym podziwem. Fascynuje go ich żarliwość; konsekwencja, z jaką dążą do samozniszczenia - bo tym w istocie jest radykalna rekonstrukcja siebie - w imię podtrzymania intensywności łączącego ich uczucia. W "Czasie" powracają tematy obsesyjnie drążone przez Koreańczyka we wcześniejszych filmach - miłość absolutna, samoofiarowanie. Nie jest to jednak dzieło tak radykalne w wyborze tematyki, jak choćby "Samarytanka", czy tak minimalistyczne, jeśli chodzi o środki aktorskiego wyrazu, jak "Wiosna, lato...". Ki-duk Kim ma ogromny dar wydobywania znaczeń z przedmiotów otaczających jego bohaterów. Również w "Czasie" czyni z tego talentu użytek. Symbolika jest tu jednak czytelna nawet dla mniej uważnej części publiczności, np. jeden z posągów w parku rzeźby odwiedzanym wielokrotnie przez Seh-hee i Ji-woo przedstawia dwa ciała, które w namiętnym uścisku niemal zlewają się w jedno. "Time" nadaje się doskonale na początek przygody z kinem koreańskiego reżysera. Zawiera wątki zasadnicze dla jego twórczości, zarazem zaś jest przystępniejszy od wielu wcześniejszych dokonań twórcy. Nie znaczy to jednak, że widzowie znający poprzednie filmy Ki-duk Kima będą po seansie zawiedzeni.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Kim Ki-duk w ostatnich latach przyzwyczaił widza do fabularnej oszczędności i dialogowego minimalizmu,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones